Moje miejsca w internecie

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Ciężki styczeń.

Ponoć druga ciąża jest inna, inaczej się ją znosi, inaczej funkcjonuje, ale to co ja mam teraz to jakiś meksyk....Ja nie wiem, jak to możliwe, że z Tośką, ważąc na pewno ponad 120kg w ciąży latałam jak perszing i nic mi nie przeszkadzało, aż do końca :) A teraz ciągle jestem chora na coś, coś mnie boli, gdzieś strzyka, czuję się jak pocisk, grubo i ciężko i marudnie, a to jeszcze 2 miesiące.....Hitem zeszłego tygodnia była wizyta najpierw u internisty, a później na oddziale ratunkowym jednego z wrocławskich szpitali. Od poniedziałku miałam zawroty głowy i takie "bujanie" na pokładzie. Zbagatelizowałam to zupełnie, aż do czwartku kiedy już nie dawałam rady prosto siedzieć ;) Gin wysłała mnie do internisty, okazało się, że empatii w Pani za grosz, nie poinformowała mnie co podejrzewa, tylko zakomunikowała, że wzywa do mnie karetkę bo neurologicznie źle reaguję, po tych wieściach zmierzyła mi ciśnienie i miałam 140/90 (graniczne w ciąży) nakrzyczała, że za wysokie (co się dziwi po takich wieściach.....) a na koniec z rozkoszną miną zapytała czy mam plan na to jak schudnąć po ciąży. ( kurde jak raz to zrobiłam, to zrobię to też drugi raz!), wściekłam się strasznie, nie zgodziłam się na karetkę tylko z uczynną kuzynką pojechałyśmy do szpitala. Tam w towarzystwie bezdomnych, ludzi w stanie wskazującym i innych przypadków, których nie chcę nawet przytaczać spędziłam 3h, zbadano mnie, podano kroplówkę bo okazało się, że mam zaburzone elektrolity, wróciłam do domu.....ehhh byle do wiosny, kwiecień już niedługo prawda? Trochę optymizmu mi trzeba :) p.s. zaczęłam też remont łazienki jakby mało było :)


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Noworoczne postanowienia.

Pora na wytłumaczenie i garść nowych info. Nie pisałam długo a to dlatego, że nie nadążam za rzeczywistością, parę rzeczy z zeszłego roku mnie przerosło i stąd trochę wody upłynęło zanim się "nawróciłam" na bloga. Przede wszystkim w lipcu okazało się, że jestem w drugiej ciąży i to zdecydowanie była niespodzianka, która nie będę ukrywała przytłoczyła mnie totalnie. Załamałam się, bo wizja tycia w ciąży nie jest najfajniejsza :( Po straceniu tylu kilogramów naprawdę ciężko jest pogodzić się z tym, że część z tych kilogramów może wrócić. Ale już się ogarnęłam minęło już 6 miesięcy mojej ciąży, syn w brzuchu rośnie zdrowo owszem przytyłam, ale jakoś przyjęłam to na klatę ;) nie jest dramatycznie źle, pewnie mogła bym rosnąć w wolniejszym tempie :) ale już się z tym faktem w miarę pogodziłam. Dodatkowo motywuje mnie grupa wsparcia, która powstała we Wrocławiu. Dziewczyny gacują wspólnie i są dla mnie niesamowitą inspiracją bo wiem, ze jak na wiosnę już się rozwiążę to będę miała wsparcie i doping w dążeniu znów do rozmiaru 38 :) Dzisiaj się spotkałyśmy grupowo i chciałam za pomocą zdjęć podzielić się z Wami naszą dobrą energią :) Jeśli czytasz i oglądasz mojego bloga i jesteś z Wrocławia i okolic to skontaktuj się ze mną z przyjemnością zaproszę Cię na takie spotkanie będzie Ci raźniej :) :) w grupie siła! :) :) Duży buziak dla dziewczyn :)