Moje miejsca w internecie

piątek, 31 sierpnia 2012

Dzień Bloga 31.sierpień :)




Moi drodzy dzisiaj, dzięki facebookowi dowiedziałam się, że jest Dzień Bloga. Trochę zaniedbałam pisanie, ale to chyba jest zrozumiałe ze względu na nawał pracy, który mam ostatnio:) Ale przynajmniej dzielnie trzymam dietę i dzisiaj na liczniku w końcu drgnęło i mam 73,1 kg może ja w końcu dotrę na moją wyczekaną, upragnioną 6tkę z przodu :) Nie było łatwo ostatnimi czasy, antybiotyki, brak treningów i waga stała sobie dobre 3 tygodnie :( Ale nic to ruszamy dalej do upragnionego celu :)  Wracając do dnia bloga, to ja jestem świeżą blogowiczką, chociaż wcześniej pisałam sporo do zeszytów, które skrzętnie przechowuję do tej pory. Czasami jak czytam moje nastoletnie pamiętniki to jestem załamana tym jaka ja byłam nieszczęśliwa. :( Ale cieszę się z tych wspomnień, bo one dowodzą tylko tego jak człowiek się zmienia i ewoluuje w dobrym kierunku :) Zanim swoje przemyslenia postanowiłam przenieść do internetu przez wiele lat byłam wierną czytelniczką innych blogów, najbardziej wzruszjący, inspirujący i taki przy którym płaczę jest blog Bartosza OJCA RAJ od zawsze był dla mnie wzorem taty i tego jak tata powinien się zajmować swoimi dziećmi. (Mój mąż dąży do doskonałości, ale Bartek jest the best ;)) Czytam tego bloga od paru lat i jeszcze bardziej przeżywam od kiedy mam swoją Tosię:) W zakładce do poczytania, odwiedzenia jest jeszcze kilka blogów, które bardzo lubię i odwiedzam np. rękodzielnicze Bogaczka, modowe Nissiax Kretka Lulu, z pomysłami na zajęcia dla dzieci: Small potatoes, Mama idealna i taki o dzielnych kobietach, do ktorych się zaliczam :) Dzielna Kobieta. Zapraszam Was do poczytania, pooglądania, może znajdziecie coś dla siebie:) A dla mnie mój blog ma dla mnie znaczenie terapeutyczne i będę pisała go nadal :)


środa, 15 sierpnia 2012

Koziołki na trawie :)

Dzisiaj znów odkrywam nowe plusy związane z utratą wagi :) wybraliśmy się dzisiaj na spacer do Parku Szczytnickiego i wiecie co, może się powtarzam, może jestem monotonna w tym wychwalaniu uczucia lekkości, które towarzyszy mi każdego dnia. Ale strasznie mi dzisiaj było pobiegać z Tosią po trawie, pofikać koziołki. Taki reset był mi potrzebny bo magazynuję siły na Warszawę do której jadę w piątek, pokazać ludziom video komunikację i spotkać się z koleżankami z SOS odchudzanie:) A po Warszawie ruszam do Lublina i tam to się dopiero będą działy wielkie rzeczy, ale o tym cicho sza :) Nie będzie mnie z 5 dni, trochę ciężko mi wyjeżdżać na tak długo (bynajmniej nie martwię się o M:)) Tosiek bez mamy na tak długo....hlip ale nadciąga jutro do nas odsiecz w postaci mojej teściowej i jej siostry, które na czas mojej nieobecności zaopiekują się rodzinką :) Czy ja już wspominałam gdzieś, ze mam najfajniejszą teściową na Świecie?:) Na koniec kilka zdjęć z parku i fikania koziołków :D





poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Czekając na.....



Siedzę sobie w Starbucks coffee i korzystam z dobrodziejstw internetu czekając na umówione spotkanie:) Fruwający internet niestety nie jest aż taki sprytny i nie mogę się nagrać, ale chociaż pisać można do woli :) Nie mam ostatnio czasu w tyłek się podrapać, a co dopiero napisać coś kreatywnego na blogu ;) Ale taka naszła mnie refleksja, że właściwie to ja bardzo lubię jak coś się dzieje. Dużo lepiej funkcjonuję pod presją czasu, jestem bardziej poukładana i zorganizowana, a nie taka rozczłapana i zmęczona nicnierobieniem. Dzisiaj mam bardzo aktywny dzień, rano Tosia do żłoba, potem obowiązkowa siłownia, chociaż myślałam, że ducha wyzionę ćwicząc w upale ( niby klima jest, ale kiepska), potem biegiem do domu, szybki prysznic, zrobiłam obiad dla M, pomalowałam  oko i poleciałam na spotkania i teraz jestem po 2 przed następnymi dwoma, potem wizyta u lekarza, pędzę po Tońkę i lecimy do Parku :) A wieczorem jak już Tosia śpi, ja zasiadam do biznesowych rozmów z Ameryką:) Hmmm zwykły dzień ;) Co do Gacowania to się ostatnio załamuję troszkę,bo kurde 6tki z przodu to ja chyba nigdy nie osiągnę, chociaż jest tak blisko. Ale cóż twardym trzeba być, a nie miętkim i przeczekać kolejny kryzys, na szczęście nie jestem, sama w tych zastojach, komunikuję się z innymi sosowiczami i u nich też postoje więc chyba tak po prostu musi być :) Jednak co grupa wsparcia to grupa wsparcia, marzy mi się, żebyśmy mogli się spotkać w większym gronie i porozmawiali...może już niedługo dzięki Talk Fusion nam się uda ;) Tym czasem pozdrawiam czytelników i czytelniczki :) ciao